Drzewa i morze nie mogły się zgodzić w kwestii, które z nich jest ważniejsze.
Morze mówiło: we mnie jest pokarm dla ptaków nadmorskich. Drzewa odpowiadały: ale to w nas mają dom.
Morze mówiło: to ja swoją pieśnią kołyszę ląd do snu i chowam w siebie zmęczone słońce.
Drzewa mówiły: ale to nasze korony Bóg czesze każdego dnia dając cień w skwarne dni wszelkiemu stworzeniu.
Morze mówiło: to po mnie wędrują dumne statki w daleki świat. A drzewa na to: z nas wzięły się ich maszty i burty. To my dajemy im życie.
I tak wiodły próżne spory raz po raz. Morze to przychodziło, to odchodziło zostawiając coraz więcej muszli i miodowych kropli bursztynu na swym brzegu. A drzewa? Drzewa gniewnie odchylały się od morza…. kłaniając coraz niżej swemu Stwórcy.
W Darłówku kwiecień/maj 2016 r.